Ciekawe miejsca są na wyciągnięcie ręki. Okazało się, że niecałe 4 godziny jazdy dzieli mnie od cudnego miejsca – Małej Fatry. Rzut oka na pogodę i stwierdziliśmy, że należy skorzystać z okna pogodowego i wyskoczyć na aktywny weekend do południowych sąsiadów.
Na miejsce wypadowe wybraliśmy kamping Camping Belá Nižné Kamence, a za cel na najbliższe dwa dni weekendowe obraliśmy dwie traski.
Pierwsza trasa z celem – Wielki Krywań
Należy kierować się na parking pod kolejką linową o tu, Parking jest darmowy i akurat na szlaku, zatem zbiegamy niemal na sam parking, który położony jest przy strumyku więc można się umyć po biegu.
Zaczynamy szlakiem żółtym, i początkowo stromizny nie są duże – można biec. Tak aż do Chata na Grúni gdzie rozpoczyna się mocne i długie podejście trasą narciarską – podejście ma 1300 m długości i 480 m przewyższeń i kończy się na szczycie Poludňový Grúň gdzie wchodzimy już na czerwony szlak. To zdecydowanie najładniejsza trasa całej wycieczki. Takie nasze Tatry Zachodnie – Czerwone Wierchy – zresztą sami zobaczcie.
Ten odcinek jest bardzo biegowy ale i tak będziecie co chwila robić przerwy by rozkoszować się widokami. Większość turystów pokonuje tą trasę w odwrotnym kierunku. Wjazd kolejką linową z parkingu i potem już tylko cały czas w dół.
Stacja kolejki i knajpa znajduje się kolejne 4400 m dalej, na tym odcinku jest tylko 300 m up. W knajpie można zjeść i napić się a płatności można dokonać kartą więc nie ma problemu z noszeniem gotówki jak to jest w Czechach. Taras widokowy ma świetny widok – polecam zaplanować sobie tam mały postój.
Niecałe 1000 m dalej idąc czerwonym szlakiem nadal mamy najwyższy szczyt tego pasma Wielki Krywań (1708 m). Poruszamy się dalej czerwony przebiegając przez Pekelnik – świetny punk widokowy do rozgałęzienia się szlaku w miejscu Sedlo Bublen. Następnie zbiegami już cały czas w dół, najpierw szlakiem żółtym, potem niebieskim by na kolejnym skrzyżowaniu szlaków skręcić ostro w prawo zielonym i nim juz prosto do parkingu. Szlak zielony różni się od całej trasym jest mokro i ślisko więc trzeba być czujnym.
Na całej trasie wypiliśmy po niemal 2 litry płynów na osobę i było na styk. Na samej grani nie ma źródeł wody ale po drodze mamy dwie knajpki wiec można się w nich ratować.
trasa numer dwa i cel Wielki Rozsutec (1609 m)
Trasa zaczyna się w sąsiedniej dolinie na parkingu Štefánova parking lot – ten parking jest już płatny – przyjmują tylko gotówkę – 2 euro. Przy nim też jest strumyk, więc spoko można się oczyścić z błota po treningu. Nam to baaardzo pomogło bo w nocy padało i trasa była masakrycznie błotnista. Początek trasy jest w miarę biegowy z kilkoma bardziej stromymi miejscami jednak nam się mnie udało biec ale udało się przejść co w tych warunkach było nie lada wyczynem 🙂 Byliśmy w butach Columbia montrail Trans Alp i Coldorado, które są przeznaczone na suche trasu – więc było wesolutko a każdy krok był na wage pierwszego kroku człowieka na księżycu. Tak czy siak początkowy etap trasy jest lajtowy a kończy się na przecudownej łące z widokiem na cel wycieczki. Do tego miejsca mamy 3400 m i 550 m up.
Od tego momentu zaczyna się mocne podejście częściowo zabezpieczone łańcuchami. Odpowiednio 1200 m długości i 430 m przewyższenia więc jest co robić – ale każdy krok odpłaca wam za poniesiony trud. Jest troche delikatnej wspinaczki ale bez szaleństw. Sam szczyt natomiast to majstersztyk. Siedzieliśmy tam długo podziwiając widoki i zapewniam , że będziecie robić to samo. W każdym kierunku widoki są tam wspaniałe. Niesamowite jak takie niskie góry dostarczają kilogramy pozytywnych wrażeń. Nie trzeba lecieć w Himalaje. A na dodatek trasy na bardzo spokojne spacerowanie do południa. Po zejściu ze szczytu mamy techniczny zbieg 1600 m do niebieskiego szlaku, gdzie dumnie przy się Mały Rozsutec (1344 m). Można wejść na niego w około 10 minut. Niebieskim szlakiem biegniemy do zielonego i wracamy do parkingu żółtym. Jak macie więcej czasu warto zrobić pętelkę i pociągnąć niebieskim w dół do Dolné diery – my nie mieliśmy tym razem tyle czasu ale po zdjęciach w internecie wiem , że warto. Można polecieć aż do żółtego szlaku i nim wrócić na parking – nadkłada się ok 4 km więc mało – ale znów aparat byłby wyciągany co 2 kroki zapewne 🙂 Jeszcze tam wrócimy 🙂
Po wycieczce biegowej oczywiście przymusowa i wyczekiwana kąpiel w strumyku i powrót na pole namiotowe by wziąć prysznic – 2 euro żeton i przygotować obiad przed podróżą. Po drodze jest Lidl gdzie możecie zrobić zakupy – w niedziele było otwarte.
Podsumowanie
Mała Fatra to wspaniałe miejsce do tego dojazd z Wrocławia to niecałe 4 godziny jazdy. Baza noclegowa czytaj kamping jest rewelacyjny. Za nocleg 2 osób, plus namiot i auto oraz 4 prysznice 78 zł, na dodatek można mówić po polsku i płacić kartą. Jest bardzo duży ma kilka miejsc do sporządzenia posiłków i kąpieli, źródła z dostępem do pitnej wody, za płotem zimny górski potok oraz plac zabaw dla dzieci łącznie z boiskiem oraz Wi Fi na całym terenie. Same góry po prostu poezja. Mnogość szlaków i opcji jest bardzo szeroka, można zrobić wyrypę na 40 km i więcej ale i krótkie trasy 10 km powalą was na kolana. Do tego jest zaplecze gastronomiczne, mało ludzi a do cywilizacji macie kilka minut. Dla mnie jest to idealna alternatywa dla Karkonoszy. Szczerze polecam.