47 km 2650 + przewyższeń czas 07:24:15 miejsce 227 na 749 zawodników – słowa, słowa, słowa jak to było w Hamlecie u mnie może być cyferki cyferki cyferki.
Kolejne cyferki:
- 3 bufety + jedno miejsce z wodą
- limit startujących 1000 osób
- start z wysokości 1200 m najwyższy punkt ponad 2400 m
- limit 12 godzin
Start i meta są w miasteczku Cortina D’ampezzo, skąd może z 2 km biegnie się asfaltem do początku szlaku górskiego i w momencie gdy nasze nogi stykają się już z leśnym duktem zaczyna się przygoda i pierwsza stromizna, płasko będzie dopiero za 44 km przed metą.
W Dolomity przyjechaliśmy kilka dni wcześniej by pochodzić po via ferratach, zdążyliśmy się zaaklimatyzować do tego terenu. Nie biegałem przez ten okres nic tylko wspinanie i trekking, co dobrze mi zrobiło – odpocząłem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak ważna jest regeneracja, sen czy bieganie w I strefie i byłem notorycznie przemęczony. Jednak na starcie byłem wypoczęty i pełen energii.
Biegło się naprawdę świetnie i do tego te widoki ! Jak na razie dla mnie Dolomity są jednymi jeśli nie najpiękniejszymi górami. Chciało by się stanąć, popatrzeć czy zrobić zdjęcie, ale to zawody nie ma na to czasu i z bólem nie staje tylko gnam przed siebie a oczy chłoną te wspaniałe krajobrazy. Ten zachwyt nie minie do końca trasy może to dzięki niemu nie czułem bólu czy zmęczenia a rozpierała mnie energia by zobaczyć więcej i więcej.
Początek trasy to bieg po trawie czy leśnych ścieżkach zmienia się to po przekroczeniu rzeki wijącej się wśród kamieni, rzekę przekracza się dwa razy a następnie pnie się pionowo w górę. Dalej zmienia się krajobraz, mamy więcej kamieni i więcej śniegu. Mijamy pierwsze bufety, każdy z nich jest inny – jest i gorąca zupa, różne ciasta własnego wypieku, wędliny, jajka, owoce napoje a na ostatnim nawet piwo sponsora 🙂 Po włosku – jedzenie musi być i to dobre 🙂
Trasa jest bardzo różnorodna, mamy i łąki i śnieg, rzeki, skały pionowe ścianki bardzo długie zbiegi, spore różnice temperatur i ciągle gdzie okiem sięgnąć piękne góry. Chciało by się biec i biec aż do całkowitego wyczerpania. Z trudności były dwa miejsca jak dla mnie, jedno dość strome i długie podejście niestety nie pamiętam nazwy za miesiąc mi się przypomni jak tam będę 😉 Jednak na szczycie przełęczy byli kibice, którzy mimo zimna na tej wysokości gorąco dopingowali. Drugim miejscem był trudny technicznie zbieg za ostatnim bufetem, ja w sumie niemal z niego zlatywałem ale na szczycie byli sanitariusze w razie czego, błotnisty z korzeniami i głazami niemal pionowy bardzo ciasny – super !
Po nim następowało delikatne wypłaszczenie i powoli zaczynał się asfalt miasta a tam już kibice, którzy wspomagali dopingiem czy napojami. Po górach asfalt był męczarnią 🙂 Odebrało mi w tym miejscu siły ale wiedziałem, że to zaledwie dwa km więc jeszcze kilka osób wyprzedziłem ale bolało strasznie 🙂
Na mecie nie było medalu tylko bezrękawnik North Face i jedzonko oraz masa kibiców.
Po chwili byliśmy wszyscy razem trzech Tomków pokonało Cortinę – niebawem widzimy się ponownie, tym razem koledzy biegną Lavaredo Ultra Trail 119 km / 5.850 m+ a ja chcę pobić swój zeszło roczny czas na Cortina Ultra Trail. Dowiem się wtedy mam nadzieje, czy ostatnie miesiące treningów mają sens 🙂
[…] W Dolomitach byliśmy ok tygodnia i przeszliśmy kilka via ferrat. Było całkiem fajnie choć dziwnie się czułem, niby wspinaliśmy się w pionie na skale, wpinaliśmy karabinki i tak dalej jednak myśli były już gdzie indziej. Tyle lat czekałem by tu być i wspinać się w skałach a teraz jak byłem to cały czas myślałem o biegu który miał być na koniec naszego wyjazdu, czyli Cortina Ultra Trail […]
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.